Dzięki Tobie stałem
się człowiekiem, którym chciałem być. Mimo tylu pomyłek, granic wytyczonych w
moim życiu, tylko znaków zapytania i czynników, będących niewiadomymi, uczyłem
się żyć inaczej. Od początku, jakbym dopiero się narodził. A wiesz na czym dokładniej
polegało to moje „nowe życie”? Zacznę te tłumaczenia od samego początku, by
później nie zostały niewyjaśnione kwestie, które zalegałyby i zastanawiały
myśli co rusz. Otóż, pojawiłaś się z przytupem, pewnością siebie i brawurą
obwieściłaś mi, że będę ojcem. Następnie nadszedł etap wyparcia. To niewielkie
ziarenko w Twoim łonie chciałem raz na zawsze unicestwić, lecz wtedy jeszcze
nie spodziewałem się nadejścia kolejnej fazy. Pokochałem tę kruszynkę. Nie mam
pojęcia, kiedy to nastąpiło. Pokochałem i jakże mi się to spodobało… Po raz
pierwszy kogoś kochałem przez własną, nieprzymuszoną wolę. Dziwne, czyż nie?
Poczułem się tak cudownie przez coś, co nigdy nie należało do mnie, a co
najlepsze- czego już absolutnie nigdy mieć nie będę…
Tuż
po naszym rozstaniu, rozpętała się istna burza. Nie, bynajmniej nie było to
normalne, przeciętne zjawisko atmosferyczne. To burza medialna, jaka jeszcze
nigdy nie spotkała mojej osoby. Ktoś z naszego bliskiego otoczenia, dostarczył
mediom informacji, dotyczących naszego wspólnego życia. Niestety, nikt nie
powiedział, że były to prawdziwe informacje…
-Gregor, sytuacja nie wygląda najlepiej…-
zagrzmiał rosły mężczyzna, który zaciekle analizował stos jakiś papierków, w
których istotę nawet nie chciałem wnikać.- Sponsorzy chcą się nagle
wycofać. Dobrze wiesz, co to oznacza w
praktyce.
-Ale jak to?!- niemal pisnąłem, zaniepokojonym
wzrokiem mierząc sylwetkę bruneta. Szukałem choćby cienia nadziei, że to
jedynie głupi żart, nieprawda, cokolwiek… Byleby nie to.
-Twój wizerunek w ostatnim czasie…- mężczyzna
odchrząknął znacząco.- …nie wygląda najlepiej. Zdajesz sobie sprawę, że teraz
jesteś jedynie facetem, który wyparł się własnego dzieciaka, kazał je usunąć, a
kiedy partnerka zaczęła się buntować, wyrzucił Ją z domu siłą. Nie brzmi
optymistycznie, nie sądzisz?
-Ale to wszystko to tylko jeden, wielki nonsens!-
uniosłem się, machinalnie próbując się wytłumaczyć człowiekowi, który mnie
nawet o nic nie osądzał. Było ze mną aż tak źle?
-Ja nie wnikam. Sponsorzy nie chcą być z Tobą utożsamiani-
wysiorbał łyk tęgiej kawy, spoglądając na mnie współczująco.
-To nienormalne, że nikt nie chce być kojarzony z
Gregorem Schlierenzauerem!- gwałtownie wstałem ze skórzanej kanapy.- Jestem
legendą! Mało komu uda się tyle osiągnąć, o ile komukolwiek w historii się to
uda!
-Skromnością też nie grzeszysz…- bąknął pod nosem,
przewracając oczyma.- Ja tylko lojalnie Cię informuję o tym, co się dzieje.
Musisz szybko zareagować, zanim będzie za późno i zostaniesz bez sponsorów.
-W takim razie, co ja mam robić?!- zapytałem
bardziej siebie, niżeli towarzysza. Sytuacja faktycznie nie była najlepsza… A
ja… Ja… Nie umiem ująć tego w słowa. Wiedziałem tylko, że skoki są, były i będą
najważniejsze.
-Obojętne co… Byleby było to skuteczne i
poskutkowało lepszym wizerunkiem medialnym. Jedynie na tym nam zależy…
***
Najbliższy czas miał
być jedynie chwilą odpoczynku. Czasem, kiedy odszyłaś się od telefonu, kończąc
na Stelli, z którą nadal żyłaś w zatargu. Chciałaś jedynie pobyć trochę sama.
Tak niewiele. Tylko odrobinę samotności, zważywszy na fakt, że za niedługi czas
już nigdy nie będziesz sama. Po co była Ci ta samotność? Przecież większość
jedynie na nią narzeka, nie traktuje jako coś pozytywnego. Natomiast Tobie była
ona potrzebna. Uspokoiłaś się, przemyślałaś kilka spraw, które na to czekały od
najbliższych kilku tygodni. Już miałaś po prostu dosyć tych problemów,
narzekań, kłótni. Dosyć… Zwyczajnie dosyć…
-O matko i córko…- usłyszałaś jąknięcie Stelli,
która właśnie w taki sposób powitała Cie, gdy wróciłaś do mieszkania z dosyć
nieprzyjemnego w skutkach spotkania.- Jesteś ranna…- wskazała na rozcięty łuk
brwiowy oraz wyraźnie zaczerwieniony policzek. Twój policzek i na pewno nie był
on aż tak czerwony z powodu mrozu.
-Nie przesadzaj- bąknęłaś pod nosem, oglądając swe
rany w lustrze. Nie byłaś w stanie stwierdzić, co było gorsze. Czy ból
fizyczny, czy fakt, kto dokonał aktu agresji na Twojej osobie.
-Trzeba to opatrzyć- oznajmiła pewnie blondynka,
zmierzając szybkim w krokiem do miejsca, gdzie znajdować miała się apteczka
pierwszej pomocy.- Chociaż coś mi podpowiada, że potrzebne będzie szycie…
-Nie! Wszystko byleby nie szpital!- zareagowałaś
szybko, siadając na kanapie w salonie. Czujnym wzrokiem śledziłaś każdy ruch
Stelli, gdy w ciszy opatrywała rany na Twoim ciele, a wśród głuchych czterech
ścian było słychać co chwilę jedynie Twoje sykanie z bólu.
-Po co to robisz?- spytałaś w końcu, odwracając
wzrok od postaci blondynki.
-Takie rany należy opatrywać. Nie chciałabyś
przecież żeby…
-Nie to- przerwałaś Jej w połowie.- Potraktowałam
Cię jak ostatnia świnia, przez najbliższe dni nękały nas ciche dni… Traktowałam
Cię jak powietrze, a Ty nadal… Nadal jesteś dla mnie… No wiesz…
-Anabell!- wywołała Cię, ofiarując Ci karcące
spojrzenie.- Jestem Twoją przyjaciółką. Myślałam, że Ty też mnie za nią
uważasz…- dodała ze smutkiem w głosie, spuszczając wzrok w dół.
-Stell… Tylko Ty mnie naprawdę znasz… Tylko Tobie
mogę zaufać na co dzień… To chyba nazywa się przyjaźń, tak?- spytałaś, jakbyś
chciała się upewnić czy na pewno dobrą definicję przypisujesz odpowiedniej
wartości wplatanej w Twe życie.
-Z tego, co mi wiadomo, to tak…- odparła, a w Jej
głosie zabrzmiała ulga. Ulga, że nic nie straciła. Że nadal miała Cię przy
sobie… Być może jeszcze bliżej niż jeszcze jakoś czas temu…- Powiedz mi teraz,
gdzie się tak urządziłaś…- wskazując na twe rany, patrzyła na Ciebie pewnym i
zdecydowanym wzrokiem.
-Byłam u moich rodziców…- przyznałaś ochryple,
ociekając wstydem, z którym zetknęłaś się. Nie wstydziłaś się Stelli. Każdego,
ale nie Jej. Wstydziłaś się przed samą sobą. Wstydziłaś się, że właśnie tam
szukałaś pomocy, oparcia…
-Co?! Po co?!- niespodziewanie zerwała się na
równe nogi, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. Była pewna, że już nigdy
tam nie wrócisz. Wiedziała jako jedyna, że ich nienawidzisz. Znała treść Twych
obietnic, które dotyczyły głównie tego, że już nigdy nie wrócisz do tego, co
było…
-Poprosić o pomoc…- wyszeptałaś, jakbyś sama nie
wierzyła w swe słowa. Pomoc? Ha, to pasowało do każdego, ale nie do Twoich
rodziców…
-Po co Ci pomoc od nich?!- uniosła się, sprawiając
wrażenie urażonej.- Masz mnie! Zawsze miałaś! Nieważne czy rozmawiamy, czy nie!
A Tobie zachciało się latać po tych…- nie wiedziała jak określić to, co chciała
Ci dosadnie przekazać.
-Nie wiem, Stell… Nie mam pojęcia, co ja sobie
myślałam…- ukryłaś twarz w dłoniach.- Po prostu, poszłam do nich, przedstawiłam
jak wygląda sprawa i zażądałam pomocy, chociażby finansowej… Skończyło się na
tym, że wyśmiali mnie, a potem… Skutki widać doskonale.
-Pomoc finansową?- blondynka zaśmiała się, gładząc
dłonią Twoje plecy w sposób szczególnie czuły i delikatny.- Wiem, że
potrzebujesz teraz kasy… Wiem też, że ja nie mam na tyle, żeby Ci udzielić
pożyczki, ale damy rady! Mamy siebie… Pamiętaj o tym, proszę…- dokończyła swój
krótki monolog.
-Stell… Ja naprawdę nie mam pojęcia, co teraz
robić. Nigdzie nie znajdę pracy, nie wstrzymam rozwoju dzieci, coraz bliżej
rozwiązania, a ja jestem na lodzie…- westchnęłaś bezradnie. Nigdy jeszcze nie
znajdowałaś się na takim zakręcie życiowym. Nigdy nie byłaś w sytuacji bez
wyjścia, jak teraz. Nigdy nie czułaś się tak beznadziejnie… Nigdy…
-Może najpierw wyjrzyj przez okno…- wydukała
ledwo, okrągłymi oczyma obserwując to, co działo się na zewnątrz…
Przejściówka
pełną gębą…
Ale muszę czymś załatać dziurę. Jednakże, obiecuję, że w kolejnym rozdziale już jakoś wszystko będzie nabierało rumieńców.Przynajmniej postaram się.
Powiem Wam, że jutro będę obchodzić moją małą rocznicę. Otóż, dokładnie jutro, mija rok, kiedy zaczęłam przygodę z blogowaniem. :D
Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że to tak szybko zleciało. Z Wami. Z moimi najwspanialszymi! ♥
Dziękuję! ♥
Ale muszę czymś załatać dziurę. Jednakże, obiecuję, że w kolejnym rozdziale już jakoś wszystko będzie nabierało rumieńców.
Powiem Wam, że jutro będę obchodzić moją małą rocznicę. Otóż, dokładnie jutro, mija rok, kiedy zaczęłam przygodę z blogowaniem. :D
Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że to tak szybko zleciało. Z Wami. Z moimi najwspanialszymi! ♥
Dziękuję! ♥
Rozdział jest cudowny. ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, ze rodzice poproszeni o pomoc ze strony córki reagują w ten sposób. Okej, byli to nietypowi ludzie. Z problemami. Ale nic ich nie usprawiedliwia... Tym bardziej, że Anabell jest ciężarna. :/
Cieszę się, że przyjaciółki doszły do porozumienia. Obie powiedziały o parę słów za dużo i obie zrozumiały swój błąd. To jest piękne. A jeszcze piękniejsze jest to, że cenią swoją przyjaźń ponad wszystko. Żadna sprzeczka tak naprawdę nie jest w stanie zniszczyć wartości, która je łączy. ♥ Pięknie! ♥
To, co rozpętało się wokół osoby skoczka jest przykre. Zastanawia się, kto takie głupoty wymyślił... To przykre, że ktoś dąży do zniszczenia jego życia.
Jestem przekonana, że to jego za oknem ujrzała Stella. Zastanawia mnie tylko, jak potoczy się ciąg dalszy tej historii. ;)
Czekam na nowości. :)
Buziaki :*
PS. W takim razie życzę ci kolejnego roku blogerskiej przygodny. Pfu, co ja mówię. Kolejnych WIELU LAT blogerskiej przygodny. ♥ A przede wszystkim dużo WENY i POMYSŁÓW! <3
To Gregor podjechał pod mieszkanie, prawda? Któż by inny ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się pogodzą i Schlierenzauer wybaczy Any. Pasują do siebie :D Oboje mają silne charaktery i wiedzą czego od życia chcą.
Czekam z niecierpliwością na dziesiątkę!
Weny kochana ;**
Hej, hej :*
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że to nie będzie krótki komentarz...
No więc tak; szkoda mi Gregora bo wszyscy na niego naskakują, a jeżeli się bliżej na to wszystko spojrzy to on nie zrobił nic złego... Mam nadzieję, że ten konflikt to tylko nieporozumienie i wszystko będzie ok.
Jeżeli chodzi o Anabell, to jest on poniekąd troszkę "dziwną" osobą? Chodzi mi o to, że nie do końca potrafię ją rozgryźć. Pewna siebie, oszukująca, można powiedzieć nie widząca praktycznie niczego oprócz swojego czubka nosa, bo czasami to nawet zapomina, że Stella jest jej przyjaciółką i powinna się jej jakoś odwdzięczyć, a przynajmniej przyzwoicie rozmawiać i odzywać się do niej, ale i tak ją lubię :*
Epizod z rodzicami Anabell... nie należy do najprzyjemniejszych... Myślę, że jest to naprawdę przykre, tym bardziej, że takie rodziny zdarzają się w życiu realistycznym... Ale na pewno trzeba tutaj pochwalić Anabell za to, że pomimo tego, że nie miała wsparcia u rodziców, co jest jednak bardzo potrzebnym elementem budowania przyszłości, to potrafiła sobie poradzić...
Muszę przyznać, że końcówka bardzo mnie zaintrygowała... Czyżby to Gregor stał pod oknem? Tylko po co on tam przyszedł? Chce pogadać czy coś? A może to nie jest Schlieiri?
No nic... podejrzewam, że dowiem się w następnym rozdziale :*
Pozdrawiam :*
Ol-la
Wybaczy jej, a ona skorzysta. On chce reputacje a ona stabilnosc. Niezly rozdzial :) pozdrawiam i zapraszam do siebie :pp
OdpowiedzUsuńNo no Gregor, no to cię urządziła! Dajesz na obce dziecko -źle, zostawiasz kobietę w ciąży, jeszcze gorzej. A ona chyba dopiero teraz zaczyna rozumieć co straciła swoim kłamstwem i zaczyna myśleć nad przyszłością swojego dziecka! Wielki postęp ! Buziaki :)
OdpowiedzUsuńdobry zapychacz nie jest zły :) a jak wiadomo, i zapychacze też są potrzebne. coś o tym wiem.
OdpowiedzUsuńna bank to Gregor przyjechał pod mieszkanie Stelli i Anabell. no cóż, musi ocieplić swój wizerunek, by nie stracić sponsorów, więc musi pogodzić się z Anabell. proste jak but z lewej nogi :) pytanie tylko, czy w praktyce będzie to równie proste, co w teorii...? okaże się to w następnym rozdziale.
czekam na nexta.
pozdrawiam :*
weny!
Wspaniałe ! <3
OdpowiedzUsuńNadrabiałam przed chwilą poprzedni rozdział i jest mi strasznie przykro.
Miałam nadzieję że wszystko się poukłada, a on się dowiedział o całej prawnie.
Tak nie może być. Strasznie szkoda mi jest Anabell, ma na prawdę trudną sytuację.
Ale wierzę że wszystko się ułoży i strasznie jestem ciekawa co dalej będzie. ;***
Co jest za tym oknem ? Może to Gregor, oby :D
Ciekawość mnie zżera i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! <3 ;****
Pozdrawiam. ;**
Co ty kochana ze mną robisz, że za każdym razem gdy czytam twoje cuda całkowicie zabiera mi mowę, myśli i wszystko. A cała magia tego opowiadania tańczy wokół mnie ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawi mnie co będzie za tym oknem XD
I nawet nie masz pojęcia jak czekam na kolejny rozdział.
A ten jak zawsze przepiękny ♥
Buziaki ;**