piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 9.: „Słyszałem też, że lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż tego, czego się nie spróbowało…”




Dzięki Tobie stałem się człowiekiem, którym chciałem być. Mimo tylu pomyłek, granic wytyczonych w moim życiu, tylko znaków zapytania i czynników, będących niewiadomymi, uczyłem się żyć inaczej. Od początku, jakbym dopiero się narodził. A wiesz na czym dokładniej polegało to moje „nowe życie”? Zacznę te tłumaczenia od samego początku, by później nie zostały niewyjaśnione kwestie, które zalegałyby i zastanawiały myśli co rusz. Otóż, pojawiłaś się z przytupem, pewnością siebie i brawurą obwieściłaś mi, że będę ojcem. Następnie nadszedł etap wyparcia. To niewielkie ziarenko w Twoim łonie chciałem raz na zawsze unicestwić, lecz wtedy jeszcze nie spodziewałem się nadejścia kolejnej fazy. Pokochałem tę kruszynkę. Nie mam pojęcia, kiedy to nastąpiło. Pokochałem i jakże mi się to spodobało… Po raz pierwszy kogoś kochałem przez własną, nieprzymuszoną wolę. Dziwne, czyż nie? Poczułem się tak cudownie przez coś, co nigdy nie należało do mnie, a co najlepsze- czego już absolutnie nigdy mieć nie będę…

         Tuż po naszym rozstaniu, rozpętała się istna burza. Nie, bynajmniej nie było to normalne, przeciętne zjawisko atmosferyczne. To burza medialna, jaka jeszcze nigdy nie spotkała mojej osoby. Ktoś z naszego bliskiego otoczenia, dostarczył mediom informacji, dotyczących naszego wspólnego życia. Niestety, nikt nie powiedział, że były to prawdziwe informacje…
-Gregor, sytuacja nie wygląda najlepiej…- zagrzmiał rosły mężczyzna, który zaciekle analizował stos jakiś papierków, w których istotę nawet nie chciałem wnikać.- Sponsorzy chcą się nagle wycofać.  Dobrze wiesz, co to oznacza w praktyce.
-Ale jak to?!- niemal pisnąłem, zaniepokojonym wzrokiem mierząc sylwetkę bruneta. Szukałem choćby cienia nadziei, że to jedynie głupi żart, nieprawda, cokolwiek… Byleby nie to.
-Twój wizerunek w ostatnim czasie…- mężczyzna odchrząknął znacząco.- …nie wygląda najlepiej. Zdajesz sobie sprawę, że teraz jesteś jedynie facetem, który wyparł się własnego dzieciaka, kazał je usunąć, a kiedy partnerka zaczęła się buntować, wyrzucił Ją z domu siłą. Nie brzmi optymistycznie, nie sądzisz?
-Ale to wszystko to tylko jeden, wielki nonsens!- uniosłem się, machinalnie próbując się wytłumaczyć człowiekowi, który mnie nawet o nic nie osądzał. Było ze mną aż tak źle?
-Ja nie wnikam. Sponsorzy nie chcą być z Tobą utożsamiani- wysiorbał łyk tęgiej kawy, spoglądając na mnie współczująco.
-To nienormalne, że nikt nie chce być kojarzony z Gregorem Schlierenzauerem!- gwałtownie wstałem ze skórzanej kanapy.- Jestem legendą! Mało komu uda się tyle osiągnąć, o ile komukolwiek w historii się to uda!
-Skromnością też nie grzeszysz…- bąknął pod nosem, przewracając oczyma.- Ja tylko lojalnie Cię informuję o tym, co się dzieje. Musisz szybko zareagować, zanim będzie za późno i zostaniesz bez sponsorów.
-W takim razie, co ja mam robić?!- zapytałem bardziej siebie, niżeli towarzysza. Sytuacja faktycznie nie była najlepsza… A ja… Ja… Nie umiem ująć tego w słowa. Wiedziałem tylko, że skoki są, były i będą najważniejsze.
-Obojętne co… Byleby było to skuteczne i poskutkowało lepszym wizerunkiem medialnym. Jedynie na tym nam zależy…

***

Najbliższy czas miał być jedynie chwilą odpoczynku. Czasem, kiedy odszyłaś się od telefonu, kończąc na Stelli, z którą nadal żyłaś w zatargu. Chciałaś jedynie pobyć trochę sama. Tak niewiele. Tylko odrobinę samotności, zważywszy na fakt, że za niedługi czas już nigdy nie będziesz sama. Po co była Ci ta samotność? Przecież większość jedynie na nią narzeka, nie traktuje jako coś pozytywnego. Natomiast Tobie była ona potrzebna. Uspokoiłaś się, przemyślałaś kilka spraw, które na to czekały od najbliższych kilku tygodni. Już miałaś po prostu dosyć tych problemów, narzekań, kłótni. Dosyć… Zwyczajnie dosyć…

-O matko i córko…- usłyszałaś jąknięcie Stelli, która właśnie w taki sposób powitała Cie, gdy wróciłaś do mieszkania z dosyć nieprzyjemnego w skutkach spotkania.- Jesteś ranna…- wskazała na rozcięty łuk brwiowy oraz wyraźnie zaczerwieniony policzek. Twój policzek i na pewno nie był on aż tak czerwony z powodu mrozu.
-Nie przesadzaj- bąknęłaś pod nosem, oglądając swe rany w lustrze. Nie byłaś w stanie stwierdzić, co było gorsze. Czy ból fizyczny, czy fakt, kto dokonał aktu agresji na Twojej osobie.
-Trzeba to opatrzyć- oznajmiła pewnie blondynka, zmierzając szybkim w krokiem do miejsca, gdzie znajdować miała się apteczka pierwszej pomocy.- Chociaż coś mi podpowiada, że potrzebne będzie szycie…
-Nie! Wszystko byleby nie szpital!- zareagowałaś szybko, siadając na kanapie w salonie. Czujnym wzrokiem śledziłaś każdy ruch Stelli, gdy w ciszy opatrywała rany na Twoim ciele, a wśród głuchych czterech ścian było słychać co chwilę jedynie Twoje sykanie z bólu.
-Po co to robisz?- spytałaś w końcu, odwracając wzrok od postaci blondynki.
-Takie rany należy opatrywać. Nie chciałabyś przecież żeby…
-Nie to- przerwałaś Jej w połowie.- Potraktowałam Cię jak ostatnia świnia, przez najbliższe dni nękały nas ciche dni… Traktowałam Cię jak powietrze, a Ty nadal… Nadal jesteś dla mnie… No wiesz…
-Anabell!- wywołała Cię, ofiarując Ci karcące spojrzenie.- Jestem Twoją przyjaciółką. Myślałam, że Ty też mnie za nią uważasz…- dodała ze smutkiem w głosie, spuszczając wzrok w dół.
-Stell… Tylko Ty mnie naprawdę znasz… Tylko Tobie mogę zaufać na co dzień… To chyba nazywa się przyjaźń, tak?- spytałaś, jakbyś chciała się upewnić czy na pewno dobrą definicję przypisujesz odpowiedniej wartości wplatanej w Twe życie.
-Z tego, co mi wiadomo, to tak…- odparła, a w Jej głosie zabrzmiała ulga. Ulga, że nic nie straciła. Że nadal miała Cię przy sobie… Być może jeszcze bliżej niż jeszcze jakoś czas temu…- Powiedz mi teraz, gdzie się tak urządziłaś…- wskazując na twe rany, patrzyła na Ciebie pewnym i zdecydowanym wzrokiem.
-Byłam u moich rodziców…- przyznałaś ochryple, ociekając wstydem, z którym zetknęłaś się. Nie wstydziłaś się Stelli. Każdego, ale nie Jej. Wstydziłaś się przed samą sobą. Wstydziłaś się, że właśnie tam szukałaś pomocy, oparcia…
-Co?! Po co?!- niespodziewanie zerwała się na równe nogi, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. Była pewna, że już nigdy tam nie wrócisz. Wiedziała jako jedyna, że ich nienawidzisz. Znała treść Twych obietnic, które dotyczyły głównie tego, że już nigdy nie wrócisz do tego, co było…
-Poprosić o pomoc…- wyszeptałaś, jakbyś sama nie wierzyła w swe słowa. Pomoc? Ha, to pasowało do każdego, ale nie do Twoich rodziców…
-Po co Ci pomoc od nich?!- uniosła się, sprawiając wrażenie urażonej.- Masz mnie! Zawsze miałaś! Nieważne czy rozmawiamy, czy nie! A Tobie zachciało się latać po tych…- nie wiedziała jak określić to, co chciała Ci dosadnie przekazać.
-Nie wiem, Stell… Nie mam pojęcia, co ja sobie myślałam…- ukryłaś twarz w dłoniach.- Po prostu, poszłam do nich, przedstawiłam jak wygląda sprawa i zażądałam pomocy, chociażby finansowej… Skończyło się na tym, że wyśmiali mnie, a potem… Skutki widać doskonale.
-Pomoc finansową?- blondynka zaśmiała się, gładząc dłonią Twoje plecy w sposób szczególnie czuły i delikatny.- Wiem, że potrzebujesz teraz kasy… Wiem też, że ja nie mam na tyle, żeby Ci udzielić pożyczki, ale damy rady! Mamy siebie… Pamiętaj o tym, proszę…- dokończyła swój krótki monolog.
-Stell… Ja naprawdę nie mam pojęcia, co teraz robić. Nigdzie nie znajdę pracy, nie wstrzymam rozwoju dzieci, coraz bliżej rozwiązania, a ja jestem na lodzie…- westchnęłaś bezradnie. Nigdy jeszcze nie znajdowałaś się na takim zakręcie życiowym. Nigdy nie byłaś w sytuacji bez wyjścia, jak teraz. Nigdy nie czułaś się tak beznadziejnie… Nigdy…
-Może najpierw wyjrzyj przez okno…- wydukała ledwo, okrągłymi oczyma obserwując to, co działo się na zewnątrz… 


Przejściówka pełną gębą… 
Ale muszę czymś załatać dziurę. Jednakże, obiecuję, że w kolejnym rozdziale już jakoś wszystko będzie nabierało rumieńców. Przynajmniej postaram się. 
Powiem Wam, że jutro będę obchodzić moją małą rocznicę. Otóż, dokładnie jutro, mija rok, kiedy zaczęłam przygodę z blogowaniem. :D 
Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że to tak szybko zleciało. Z Wami. Z moimi najwspanialszymi! ♥
Dziękuję! ♥

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest cudowny. ♥
    Nie mogę uwierzyć, ze rodzice poproszeni o pomoc ze strony córki reagują w ten sposób. Okej, byli to nietypowi ludzie. Z problemami. Ale nic ich nie usprawiedliwia... Tym bardziej, że Anabell jest ciężarna. :/
    Cieszę się, że przyjaciółki doszły do porozumienia. Obie powiedziały o parę słów za dużo i obie zrozumiały swój błąd. To jest piękne. A jeszcze piękniejsze jest to, że cenią swoją przyjaźń ponad wszystko. Żadna sprzeczka tak naprawdę nie jest w stanie zniszczyć wartości, która je łączy. ♥ Pięknie! ♥
    To, co rozpętało się wokół osoby skoczka jest przykre. Zastanawia się, kto takie głupoty wymyślił... To przykre, że ktoś dąży do zniszczenia jego życia.
    Jestem przekonana, że to jego za oknem ujrzała Stella. Zastanawia mnie tylko, jak potoczy się ciąg dalszy tej historii. ;)
    Czekam na nowości. :)
    Buziaki :*
    PS. W takim razie życzę ci kolejnego roku blogerskiej przygodny. Pfu, co ja mówię. Kolejnych WIELU LAT blogerskiej przygodny. ♥ A przede wszystkim dużo WENY i POMYSŁÓW! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To Gregor podjechał pod mieszkanie, prawda? Któż by inny ;)
    Mam nadzieję, że się pogodzą i Schlierenzauer wybaczy Any. Pasują do siebie :D Oboje mają silne charaktery i wiedzą czego od życia chcą.
    Czekam z niecierpliwością na dziesiątkę!
    Weny kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej :*
    Coś czuję, że to nie będzie krótki komentarz...
    No więc tak; szkoda mi Gregora bo wszyscy na niego naskakują, a jeżeli się bliżej na to wszystko spojrzy to on nie zrobił nic złego... Mam nadzieję, że ten konflikt to tylko nieporozumienie i wszystko będzie ok.
    Jeżeli chodzi o Anabell, to jest on poniekąd troszkę "dziwną" osobą? Chodzi mi o to, że nie do końca potrafię ją rozgryźć. Pewna siebie, oszukująca, można powiedzieć nie widząca praktycznie niczego oprócz swojego czubka nosa, bo czasami to nawet zapomina, że Stella jest jej przyjaciółką i powinna się jej jakoś odwdzięczyć, a przynajmniej przyzwoicie rozmawiać i odzywać się do niej, ale i tak ją lubię :*
    Epizod z rodzicami Anabell... nie należy do najprzyjemniejszych... Myślę, że jest to naprawdę przykre, tym bardziej, że takie rodziny zdarzają się w życiu realistycznym... Ale na pewno trzeba tutaj pochwalić Anabell za to, że pomimo tego, że nie miała wsparcia u rodziców, co jest jednak bardzo potrzebnym elementem budowania przyszłości, to potrafiła sobie poradzić...
    Muszę przyznać, że końcówka bardzo mnie zaintrygowała... Czyżby to Gregor stał pod oknem? Tylko po co on tam przyszedł? Chce pogadać czy coś? A może to nie jest Schlieiri?
    No nic... podejrzewam, że dowiem się w następnym rozdziale :*

    Pozdrawiam :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybaczy jej, a ona skorzysta. On chce reputacje a ona stabilnosc. Niezly rozdzial :) pozdrawiam i zapraszam do siebie :pp

    OdpowiedzUsuń
  5. No no Gregor, no to cię urządziła! Dajesz na obce dziecko -źle, zostawiasz kobietę w ciąży, jeszcze gorzej. A ona chyba dopiero teraz zaczyna rozumieć co straciła swoim kłamstwem i zaczyna myśleć nad przyszłością swojego dziecka! Wielki postęp ! Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dobry zapychacz nie jest zły :) a jak wiadomo, i zapychacze też są potrzebne. coś o tym wiem.

    na bank to Gregor przyjechał pod mieszkanie Stelli i Anabell. no cóż, musi ocieplić swój wizerunek, by nie stracić sponsorów, więc musi pogodzić się z Anabell. proste jak but z lewej nogi :) pytanie tylko, czy w praktyce będzie to równie proste, co w teorii...? okaże się to w następnym rozdziale.

    czekam na nexta.

    pozdrawiam :*

    weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe ! <3
    Nadrabiałam przed chwilą poprzedni rozdział i jest mi strasznie przykro.
    Miałam nadzieję że wszystko się poukłada, a on się dowiedział o całej prawnie.
    Tak nie może być. Strasznie szkoda mi jest Anabell, ma na prawdę trudną sytuację.
    Ale wierzę że wszystko się ułoży i strasznie jestem ciekawa co dalej będzie. ;***
    Co jest za tym oknem ? Może to Gregor, oby :D
    Ciekawość mnie zżera i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! <3 ;****

    Pozdrawiam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Co ty kochana ze mną robisz, że za każdym razem gdy czytam twoje cuda całkowicie zabiera mi mowę, myśli i wszystko. A cała magia tego opowiadania tańczy wokół mnie ;)
    Strasznie ciekawi mnie co będzie za tym oknem XD
    I nawet nie masz pojęcia jak czekam na kolejny rozdział.
    A ten jak zawsze przepiękny ♥
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń