sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 2.: „Wyborów dokonuje się w kilka sekund, a ich skutków doświadcza się przez resztę życia.”




         Wszystko kiedyś przeminie… Mimo że wydawać się może, iż jest wieczne, nieśmiertelne, nie do pokonania, prawda jest taka, że nic nie będzie trwać wiecznie. Te wszystkie wspólnie spędzone chwile… Tak wiele poświęconego czasu… Nagle wszystko zniknęło. Rozmyło się nawet w Twojej głowie. Pozostała jedynie odczuwalna tęsknota, która pojawiła się za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Tęsknota za kimś, kto już nigdy nie będzie blisko… Kto już nigdy nie będzie Twój, nawet w najmniejszym calu…

         -Anabell!- z transu krzykiem wyrwała Cię Stella, która nerwowo potrząsała Cię za ramiona, darując Ci pełne zmartwienia spojrzenie. Skoro Twoja reakcja nie do końca była znana Tobie samej, a co dopiero mogła powiedzieć Stell?
-Jestem skończona…- wyjąkałaś ledwosłyszalnie, ocierając jedną z łez, które bezwładnie spływały po Twoim zbladłym policzku, które białe jak papier stało się wraz z chwilą, kiedy dowiedziałaś się o karuzeli,  którą zafundowało Ci życie… Kolejną karuzelę, która przyprawić może jedynie o mdłości.
-Mów do mnie jaśniej!- krzyknęła, nadal potrząsając się gwałtownie za ramiona. Nic nie mogła zrobić, nie wiedząc, co przed chwilą Tobą wprost wstrząsnęło. A co doprowadza co największego przerażenia? Właśnie niemoc i niewiedza…
-Nie żyję…- mówiłaś dalej, kiwając niedowierzająco głową, po czym na krótką chwilę ukryłaś twarz w dłonie. Bezradność wbiła sztylet w Twe serce. Widziałaś jedynie strach, ból i nieszczęście, pomimo iż nigdy naprawdę nie czułaś się dotykającego Cię szczęścia, które jakby nieustannie Cię omijało…- Po mnie… Po mnie…- dukałaś ledwo, powodując jeszcze większe rozdrażnienie Stelli, która niespodziewanie wylała na Ciebie szklankę zimnej wody, stojącej nieopodal.
-Do cholery jasnej, dziewczyno, powiesz mi w końcu co się stało?!- odsunęła się powoli od Ciebie, patrząc w Twoje tęczówki przerażonym wzrokiem. Bała się o Ciebie. Tylko tyle. Była przyjacielem. Człowiekiem, który Twoje tragedie i porażki przeżywał o stokroć poważniej niż nawet Ty…
-Nie dość, że moje życie legło właśnie w gruzach, przez Ciebie jestem jeszcze mokra!- krzyknęłaś, zajmując miejsce w kącie pomieszczenia naprzeciw przyjaciółki.
-Co się stało, pytam do jasnej cholery!- nadal krzyczała, powoli chrypnąc. Niecierpliwość powoli sprawiała, że traciła nad sobą kontrolę. Pomimo iż sprawa bezpośrednio w rzeczywistości nie dotyczyła Jej, lecz przecież tyczyła się Ciebie. Cząstki Jej serca, którą byłaś od niepamiętnych czasów…
-Możemy już zapomnieć o wyprawie do salonu sukni ślubnych…- wyznałaś w końcu, zsuwając się bezwładnie po zimnej ścianie. Ukryłaś na moment twarz w dłoniach, lecz nie płakałaś. Nie. Nie pozwoliłaś sobie więcej na takie wybryki. Zdarzyło się raz od dzieciństwa, więcej już do tego nie dopuścisz, choćby niewiadomo co się działo, tak? Złożonej samej sobie obietnicy należy dotrzymywać podwójnie…
-Ten dupek z Tobą zerwał?!- wrzasnęła, bardziej oznajmiając, niżeli pytając. Patrzyła obłędnym wzrokiem na skuloną w kącie Twoją postać, która nadal walczyła z wewnętrznym bólem, przeszywającym Twoją duszę. Wiedziała, że może i za często przeklinasz, masz cięte riposty, ale tak naprawdę wrażliwość to najbardziej dostrzegalna w Tobie cecha charakteru. Chociaż innym wydawać może się, że jesteś okropnie silna, czasem nie radziłaś sobie z najprostszymi dla innych problemami. Dostrzegałaś tak wiele rzeczy, których nie powinnaś. Nienawidziłaś i nadal nienawidzisz egoizmu i rasizmu. Cenisz mężczyzn, którzy potrafią kochać… Jednak nie pokazujesz nigdy swojego prawdziwego oblicza. Za wszelką cenę starasz ukryć jaka naprawdę jesteś. Dlaczego?
-Nie, nie zerwał ze mną- podniosłaś się, zrównując spojrzenie z przyjaciółką.- Miał wypadek. Umarł. Nie żyje, rozumiesz?!- ciche chlipanie przerodziło się w donośny krzyk, pełny skrajnych emocji oraz pretensji. Pretensji, którymi obarczamy los, gdy nie jest dla nas wystarczająco dobry…
-Jak to umarł?!- pisnęła, siadając machinalnie na oparciu skórzanej kanapy.- Co zrobił?! Nie mógł umrzeć! Ty jesteś w ciąży!- wykrzykiwała bezsilnie, lecz przecież krzykami nikt nigdy niczego nie zdziała. Na pewno nie w dyskusji z życiem, który wypełnia jedynie ludzkie przeznaczenie.- To jest pomyłka! Wy mieliście brać ślub przecież! Wrabiają Cię, Anabell!
-Dzwoniła do mnie matka Borisa! Boris miał wypadek samochodowy! Nie żyje! Umarł! Rozumiesz?!- zabawne, że role tak nietypowo zostały rozdane. Ty, jako strona poszkodowana, musiałaś przekazywać Stelli tak tragiczne wiadomości?
-Cholera jasna!- wrzasnęła, zrzucając ze stolika wszystko to, co się na nim znajdowało.- Co Ty teraz zrobisz?!- Stella nerwowo krążyła wokół salonu, a Ty z kolei popadłaś w mordęgę. Bo czym innym może być tkwienie w sytuacji bez wyjścia, jak ta?
-To, co zrobił Boris. Zabiję się- powiedziałaś jak najbardziej poważnie, patrząc z uwagą w ciemne tęczówki blondynki. Życie jest ciągłą zmianą. Jeżeli ludzie się nie zmieniają, przestają żyć. To właśnie chciałaś uczynić Ty. Pozbyć się ostatnich cząstek społeczeństwa z siebie, odklejając duszę od ciała.
-Ty żartujesz, tak?- spojrzała na Ciebie penetrującym wzrokiem, jakby wmawiała sobie wewnątrz, że Twoje słowa są jedynie ironią, komizmem, który był jak najbardziej nie na miejscu…
-Nie. Mówię jak najbardziej poważnie- zagrzmiałaś stanowczo, w ciągu sekundy godząc się z nieuniknionym. Bo cóż to za różnica czy śmierć przyjdzie teraz, czy później? Przyjdzie tak czy siak…- Jestem w ciąży, miałam brać ślub, a mój narzeczony umarł. Nie pozostaje mi nic innego- dodałaś zdecydowanie, jakby Twój los został już przesądzony.
-No właśnie! Jesteś w ciąży! Powinnaś żyć! Masz dla kogo! A ja?! Ja już się wcale dla Ciebie nie liczę?!- wybuchła, wpadając niespodziewanie w Twoje ramiona. Czułaś Jej ciepło. Słyszałaś szybko bijące serce, jak i Ona zapewne czuła Twe powoli zamierające serce.
-Stell…- szepnęłaś łamiącym się głosem. Walki ze łzami ciąg dalszy…- Przecież ja nie utrzymam i siebie, i dziecka… Dobrze wiesz w jakiej sytuacji jestem…- ściszałaś stopniowo swój głos, że stał się on już omal niesłyszalny dla ucha ludzkiego.- Ty jako jedyna wiesz, dlaczego w ogóle związałam się z Borisem…
-Tak, wiem dlaczego- oderwała się od Ciebie, penetrując wzrokiem Twą duszę na wskroś.- Wiem, że zgodziłaś się na ślub tylko dlatego, że wpadłaś. Wiem, że przyjęłaś zaręczyny, bo inaczej nie utrzymałabyś dziecka. Wiem, że wcale Boris dla Ciebie nic nie znaczył, ale do cholery musi być jakieś rozwiązanie!
-Nie ma rozwiązania. Żadnego. Absolutnie żadnego, Stell- powiedziałaś nieco pewniej, przypominając sobie wszystkie chwile spędzone z Borisem. Chwile złote, bo przynajmniej nie musiałaś przejmować się o jutro. Nie musiałaś martwić się deszczem kapiącym na głowę bądź żołądkiem domagającym się pożywienia.
-Mam!- wykrzyknęła radośnie, po dłużej chwili ciszy, którą poświęciła na zagłębienie się w przemyśleniach, gdzie mogła odnaleźć wyjście z sytuacji, która tak wiele nerwów Was kosztowała.- Wiem co robić! Wiem! Anabell, jestem genialna! Pieprzony geniusz ze mnie, rozumiesz?!- podskakiwała wokół Ciebie, co spotkało się jedynie z Twoim zdezorientowanym wzrokiem, którym śledziłaś poczynania blondynki.
-Stell, zaraz jajo zniesiesz, jeśli się nie ogarniesz- bąknęłaś, rozglądając się wokół pomieszczenia, by mimo wszystko oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć. Zapomnieć o tańczącej obok Stelli. Zapomnieć o martwym Borisie. Zapomnieć o dziecku, które tak wiele Cię kosztowało. Zapomnieć o tym, że niebawem Twoja desperacja osiągnie apogeum, gdzie odbierzesz sobie życie…
-Nie przejmuj się Borisem!- krzyknęła, jakby już zapomniała, że wypowiada się na temat nieboszczyka.- Mam dla Ciebie innego kandydata! Ten gościu, z którym się dziś przespałaś!- przekazywała Ci kolejne informacje, lecz Ty nadal nie miałaś nawet pojęcia w jaki sposób odpowiedzieć. Czy w ogóle odpowiadać…- Nie rozumiesz mnie?- przystanęła, mierząc Cię dziwnym do rozszyfrowania wzrokiem.
-Ani trochę. Zaczęłam się Ciebie pokrótce bać…- wykrztusiłaś ledwo, nie umiejąc poskładać w całość słów, którymi Stella starała się zasugerować Ci zasady swojego planu. Dla Ciebie jaki on był? Pomimo iż nie znałaś szczegółów, i tak skazany na niepowodzenie…
-Złap na dziecko tego lowelasa, z którym spędziłaś dzisiejszą noc- powiedziała wolno, podkreślając każde kolejne słowo, aby jak najdosadniej wyryło się w Twojej pamięci.- Spójrz, będzie dokładnie to samo, co z Borisem. Nie czarujmy się, ale love forever to, to nie była. A tamten? Tamten drugi też będzie zmuszony zapewnić Ci wszystko, co potrzebne do życia- uśmiechnęła się wesoło, klaszcząc w swe dłonie, uznając geniusz swojego pomysłu.
-To palant! Nawet gdyby udałoby mi się Go złapać na ten chwyt, nie wytrzymam z Nim nawet godziny!- pisnęłaś cienko, lecz w duszy naprawdę na poważnie zaczęłaś rozważać wdrążenie w życie planu obmyślanego przez Stellę.- A poza tym, On aż tak głupi nie jest, żeby nie zauważyć, że urodzę kilka miesięcy wcześniej…- dodałaś nieco zrezygnowana.
-Faceci są zieloni jak szczypiorek na wiosnę w tych sprawach- rzekła pewnie, witając na twarzy ciepły uśmiech.- Zapewniam Cię, że nawet nie zauważy, iż urodziłaś trzy miesiące wcześniej- wystawiła język, obejmując Cię ramieniem.- Nie martw się. Uda się. Jestem tego pewna. Naszczęście jesteś silna, więc zniesiesz każdego pajaca- zaśmiałaś się tym razem Ty, mrugając porozumiewawczo do blondynki.- Tylko nie leć z tym od razu do Niego!- powiedziała stanowczo.
-Masz mnie za głupią?- prychnęłaś, przewracając oczyma. To złe. To, co chcesz zrobić jest, było i będzie złe. W każdej kulturze, w każdych czasach… Ale są sprawy ważne i ważniejsze. A ważna byłaś teraz Ty. Ty i dziecko, którego nie mogłaś zabić… Nie umiałaś… A nawet, gdybyś chciała, nie miałabyś za co…
-Wiesz, gdzie On mieszka?- spytała zdeterminowana, przytulając Cię do siebie jeszcze mocniej. Cieszyła się. Naprawdę się cieszyła, że pomogła. Że okazała się ostoją dla Ciebie. Cieszyła się z Twojego szczęścia… Ale czy dobrze to określić? Czy to, co odczuwałaś przy Borisiem było szczęściem? Nie. Było koniecznością, przymusem, lecz nie narzekałaś. Nie przysługiwało Ci prawo głosu…
-Wiem…- odpowiedziałaś, ciężko wzdychając. 

***

         Nigdy nie miał pretensji, kiedy nie odbierałaś dziesiątek połączeń od Niego. Nie był zazdrosny o Twoich kolegów. Nigdy nie wypominał braku czasu dla Niego. Nie kłócił się o to, po której stronie łóżka ma spać albo nie robił wymówek, gdy chwiejnym krokiem wracałaś do domu o trzeciej nad ranem. Znał wszystkie Twoje ulubione smaki lodów bądź filmy, przy których się rozklejałaś. Kiedy tylko na Twej twarzy zagościł cień smutku, rzucał wszystko, próbując sprawić, by na Twojej twarzy pojawił się kwaśny uśmiech. Gdy miałaś zły dzień, robił dla Ciebie kubek gorącej czekolady, podkładając pod nos ciastko. Był czuły, romantyczny, delikatny, a cisza w Jego towarzystwie, nigdy nie była krępująca. Nie pozwalał Ci na długą tęsknotę ani tym bardziej na zmartwienia, że coś mogło się stać… Każda kobieta byłaby przy Nim szczęśliwa. Każda… Z wyjątkiem Ciebie. Bo jedyną wadą, którą Boris w sobie posiadał to fakt, że Go nie kochałaś… Żadnym wzywaniem zatem stało się życie w związku bez miłości. To było nic. Dla Ciebie drobiazg. Bo miłość? Phi, czy coś takiego w ogóle istnieje? Nie. Przynajmniej nie dla Ciebie. Miłości nie było. A jeżeli już istniała, to była złem. Niczym innym. Twój cel na życie? Unikać miłości szerokim łukiem. Nigdy jej nie poczułaś w żadnym z aspekcie życia, więc i sama postanowiłaś się jej już nigdy nie poddawać. Skoro nie czułaś jej od samego początku, czemu miałaś czuć kiedykolwiek? W tym przypadku zasada „lepiej późno niż wcale” nie znajdzie zastosowania…
  
         -Nie wiem czy dam sobie rady…- wykrztusiłaś ledwo, zerkając na dom, do którego przed momentem miałaś wkroczyć. Przekroczyć próg, zmieniając losy każdego z uczestników konwersacji.
-A czemu miałabyś sobie nie poradzić?- obecna obok Ciebie, Stella, przewróciła oczami, prychając kilka razy. Sama wewnątrz siebie posiadała niemałe obawy, a towarzyszący strach jedynie się potęgował, jednakże nie mogła dać poznać po sobie utrapień. Musiałaś być silna w jednej z najważniejszych rozmów w Twoim życiu, a Ona właśnie była Twoją siłą.
-Bo zaraz właśnie mam wmówić człowiekowi, że będzie ojcem, a tak w rzeczywistości nim nie będzie- odparłaś skwaszona, zaglądając powoli widmu strachu w oczy.- To nieludzkie…- dodałaś po chwili, podczas której Stella spojrzała na Ciebie karcącym spojrzeniem.
-Od kiedy stałaś się taka czuła, Anabell?- spytała bez ogródek, niezrozumiale patrząc na Ciebie. Nie rozumiała. Po prostu nie rozumiała Twojego zawahania w ostatniej chwili. W czasie, kiedy nawet Jej nadzieja została wystawiona na próbę wytrzymałości…
-Nie stałam się!- niemal krzyknęłaś, jednocześnie pozbywając się wszystkich wątpliwości. Co ma być, to będzie. Ty się nie poddasz. Będziesz walczyć, szukać, robić wszystko, co w Twojej mocy, aby godnie żyć.- Idę- rzuciłaś ruszając przed siebie, podążając w stronę domu szatyna. Czemu czułość w Twoim wykonaniu tak bardzo Cię rozdrażniła? Wtedy, jeszcze bym nie zrozumiał. Zgłębiając dalej Twoją historię, rozumiem Ją w stu procentach. Kto nie przeżył, ten nie wie… 

***

         Przed naciśnięciem dzwonka do drzwi Twoja ręka jeszcze drżała. Strach był obecny, mimo że za wszelką cenę starałaś się go wyrzucić z głowy. Zapomnieć. Stłumić wewnętrznym głosem, który mówił, iż postępujesz dobrze. Że wchodzisz we właściwy etap swojego życia. Że przez Twoją decyzję, będzie Ci się lepiej żyło. Może nawet nie tylko Tobie, a i przede wszystkim Twojemu dziecku. Zastanawiałem się jednak, czy choć przez chwilę pomyślałaś o drugiej ze stron… Mogłem mieć przecież rodzinę. Ułożone życie. Dzieci i żonę, którą kochałem. Mając taką świadomość, serce nie zakułoby Cię nawet przez chwilę?
         Wkrótce drzwi przed Tobą, otworzyły się. Stałem w drzwiach, nie dowierzając własnym oczom. Trwaliśmy przez chwilę w głuchej ciszy. Ty widocznie zbierałaś myśli, a ja nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić z powodu zaskoczenia, które ogarnęło mnie zewsząd. Tak. Tylko zaskoczenie. Nie czułem niczego innego. Mogę nawet przyrzec…
-Jestem w ciąży. Będziesz ojcem. A i dzień dobry, tak w ogóle- usłyszałem w końcu na wstępie.



Dwójeczka za nami. To jakoś się to toczy do przodu.
Kochane, niezwykle dziękuję! ;* Wasze wsparcie jest dla mnie najcenniejsze i to właśnie ono motywuje do dalszego pisania, jak i również pozwala obmyślać nowe scenariusze na przyszłość. Dziękuję.♥
Następny postaram się dodać we wtorek.
Trzymajcie się ciepło. ;*

17 komentarzy:

  1. Ojejej... Rozkręca się... ;)
    Tylko czemu zakończyłaś w takim momencie???
    Od połowy rozdziału czekałam na reakcję Gregora, a tu jednak nic z tego...
    Nie wiem dlaczego, ale z tą śmiercią Borisa to wydaje mi się coś nie tak...

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka wymiata. Nie wiem czemu ale geniusz Stell mnie przeraża, ale mimo to mam nadzieję ze będzie go więcej! Anabell już na początku zdobyła moje serce i teraz kiedy zachowuje się jak zimna su** to wiem że robi to ze względu na dziecko. Ale intrygujesz mnie kobieto z nowym rozdziałem coraz bardziej. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "jestem w ciąży, będziesz ojcem. A i dzień dobry tak w ogóle" leże i nie wstaje hahahahha :D
    aż się nie mogę doczekać jak akcja się dalej rozwinie :D
    tylko zastanawiam się, czy faceci faktycznie mogą być takimi debilami, żeby nie umieć liczyć do 9.. :D
    a w wolnej chwili..
    Sześć na gdzie-sa-granice.blogspot.com zapraszam ;)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, nie ma to jak na otwarciu drzwi usłyszeć takie tekst xD
    Bezpośrednia ta Anabell :)
    Z jednej strony trochę ją rozumiem, bo musiała jakoś sobie to wszystko zapewnić, ale tak jak mówiła, Gregor nie jest idiotą :/
    Za to, że przerwałaś w takim momencie to Cię chyba uduszę xD
    Jestem mega ciekawa jak Gregor zareaguje i jak to wszystko się potoczy :)
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja chciałabym zobaczyć minę Gregora, kiedy dowiedział się o dziecku :) O niczym innym nie marzę.
    Stella nieźle wykombinowała z tym wrobieniem Schlierenzauera. Tylko pytanie: czy Gregor jest taki głupi, że się nie skapnie jak Anebell trzy miesiące wcześniej urodzi?
    Cóż ciekawie się robi. Czekam na następny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział przepiękny jak zawsze! ♥
    Choć szczerze powiem, że ich pomysł całkowicie mnie zraził.
    Ale mimo wszystko tak jest piękny ♥
    Tak strasznie mnie ciekawi co powie Gregor, ale bardziej czy to będzie początek ich miłości.
    Mimo słów Anebell ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow nie myślałam o takim potoczeniu się spraw :) ale super :D zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnie :) komentować będę
    dodaje do obserwowanych <3
    pozdrawiam i czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No jak Klaudia walnie to już z grubej rury. :D
    CUDOWNY! ♥
    Anabell wydaje mi się nieco inna niż Stella... Z pewnością jest bardziej czuła. Wydaje mi się, ze ona tylko stara się wyprzeć się swych emocji. W głębi duszy jest dobrą dziewczyną, gdyby nią nie była nie wahałaby się ani przez moment. Stella wpycha ją na ruchliwą drogę, gdzie łatwo o potrącenie. Wmawia jej jak i sobie, ze tak musi być. Wydaje mi się, że obie są po prostu zagubione. Może nie dorosły na tyle, by pokonywać trudności losu? Może nie są na tyle dojrzałe, by patrzeć na świat racjonalnie? Nie wiem, ale wiem jedno. Ta historia wytwarza we mnie tyle emocji, co rzadko jaka. ;) Podoba mi się pod każdym względem. ♥
    Interesuje mnie, jak zareaguje na to sam "tatuś".
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O ja Cie pierdziele.
    Ale czad! :D
    Normalnie micha mi się cieszy jak głupiemu na przecenach w mediamakcie :D
    Toż to jest zajebiste!
    Teraz tylko chcę zobaczyć (przeczytać) reakcję Gregora (bo pewnie to jest nasz szczęśliwy wygrany) :P
    Pisz i nie trzymaj mnie za długo w niewiedzy! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie! Ale ta Stella ma pomysły...choć to pewnie w trosce o dziecko przyjaciółki. No cóż, jestem ciekawa jak zareaguje na tą wiadomość Greg, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy i drugi rozdział przeczytałam, ale jakoś nie skomentowałam. Pewnie byłam na telefonie i po prostu leń złapał mnie za dupę i puścić nie chciał. Co do historii. Zapowiada się intrygująco. Jest Gregor, Anabell. Historia ciekawa i pełna tajemnic. Masz mnie. Oczywiście będę czytać. Teraz czekam na kolejny i reakcje Gregora. Ciekawe czy uda jej się go nabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. spóźniona jak zawsze, ale tym razem mam usprawiedliwienie: miałam studniówkę. wczoraj przez cały dzień odpoczywałam i nie miałam czasu wejść na blogi. dziś to nadrabiam :)

    za chwilę posypią się na mnie jak grom z jasnego nieba oskarżenia itp. rzeczy za to, co napiszę: cieszę się, że Borisa nie będzie już więcej w życiu Anabell.

    pomysł Stelli powalił mnie na łopatki. chylę czoła, sama bym na coś takiego nie wpadła, a jak już bym wpadła, to nie miałabym odwagi tego zrobić. znów posypią się na mnie przekleństwa: trzymam kciuki za nasze bohaterki :)

    czekam na trójeczkę :) pisz ją szybciutko, bo widzę, że akcja z każdym kolejnym rozdział coraz bardziej się rozkręca :)

    pozdrawiam :*

    weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie lubie Stelli i narazie tylko takie uczucie mnie otacza ale super :D weny :D i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow, jestem pod wrażeniem :*
    Rozdział cudowny :)
    Stella ? Nie polubiłam jej , może gdyby nie ona Anabell byłaby inna .
    Mam wrażenie, że nie ma dobrego wpływu na Anabell .
    Cóż wszystko idzie do przodu i poznajemy jakby to nazwać życie Anabell z przed wypadku .
    Świetnie piszesz i coraz bardziej mi się podoba :*
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja dopiero dziś tu jestem.
    Ten rozdział Cudo..
    Anabell współczuje jej, choć jest jaka jest.
    Widać życie jej nie oszczędzało.
    Będę jedną z niewielu osób, które polubiły Stelle.
    Ma ona pomysły trzeba przyznać.
    Jestem ciekawa reakcji chłopaka i wszystkiego co się z tego rozwinie.
    Przepraszam, że tak krótko.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  17. No nieźle. Ty jednak zawsze potrafisz coś wymyślić.!
    Zaskakujesz Kochana, z każdym rozdziałem coraz bardziej. <3
    I aż mam stracha co będzie dalej, jakie pomysły wpadną do Twojej szalonej główki ? ;*** ;)
    Współczuję Anabell, nie kochała go, ale jednak jakaś strata to jest... ;/
    A Stella, jak może tak doradzać swojej przyjaciółce.
    Przecież to nie ma sensu. I jakim cudem on miałby się nie zorientować, że urodzi wcześniej?
    Stella myśli czy nie, bo nie wiem ? ;***
    Czekam na nn.! <3

    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń